poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Tears, loneliness.

7 marca 2016, poniedziałek, 21:49

   Jesteś zmęczona. Zajęciami na uczelni, domem, problemami przyjaciół, rodziny. Natrętne myśli nawiedzają Cię wszędzie, o każdej porze. Im bardziej chcesz się ich pozbyć, tym bardziej stają się natarczywe. Próbujesz odpocząć, zająć się czymś. Oglądasz serial i po połowie zdajesz sobie sprawę, że nawet nie wiesz kiedy ważnej dla Ciebie postaci wyrwali serce. Zaczynasz czytać książkę, każde cierpienie boli Cię bardziej niż zwykle. Chcesz wyjść do ludzi, zabawić się, napić, nie myśląc o porannym kacu ale po jednym piwie odechciewa Ci się czegokolwiek. Wracasz do domu i kładziesz się do pustego łóżka, biorąc przed tym szybki prysznic. Chcesz zasnąć ale mimo zmęczenia nie możesz. Udaje Ci się to dopiero nad ranem. Za chwilę znowu dzwoni budzik i kolejny dzień mija tak samo.
https://36.media.tumblr.com/9e827613b677ab629b4c33d04f71928f/tumblr_nk6ftdVCDx1tsg9neo1_1280.jpg
The Originals

   W końcu nadchodzi weekend. Coś w Tobie ożywa, wraca odrobina dziecięcej radości. Czekasz na tę jedną osobę, myślisz, że wreszcie będzie dobrze. Będzie tak jak powinno być. Od piątkowego poranka robisz wszystko, by ten dzień zleciał jak najszybciej, bo gdy nadejdzie wieczór znów się zobaczycie. Słyszysz zatrzaskujące się drzwi samochodu albo dzwonek do drzwi. Zrywasz się by otworzyć i nie możesz powstrzymać uśmiechu. Na Jego widok serce przyśpiesza. Nie czekasz nawet aż ściągnie buty czy odłoży reklamówki. Podbiegasz i wtulasz się stęskniona, chcąc usłyszeć bicie Jego serca. Czujesz jak kładzie dłoń na twoją głowę i przyciska ją jeszcze bardziej do swojej klatki. Oddychasz z ulgą, tego ci właśnie brakowało. Czułości, przytulenia, całusa w czoło. Uśmiechu tylko dla ciebie.
   Nim zdążysz się nacieszyć tym poczuciem bezpieczeństwa, weekend się kończy i znów musicie się rozstać. Tylko na tydzień, a raczej pięć dni ale masz wrażenie, że to nieskończenie długo. Schemat zaczyna się powtarzać, nagle większość rzeczy traci sens. Skupiasz się tylko na tym, by wytrwać jakoś do weekendu. Robi ci się ogromnie smutno, znów odczuwasz tą cholerną samotność. W środku tygodnia dostajesz wiadomość: "Słuchaj, Kotek. Muszę być w pracy w sobotę, więc przyjadę dopiero wieczorem." . Rozumiesz to wszystko, a jednak coś cię w środku zakuło. Musisz czekać jeden dzień dłużej, ale to nic,  przecież warto. I tak mija kolejny weekend, w który znowu nie zdążyliście nacieszyć się sobą. W następny sytuacja się powtarza. I w kolejne także. Musiał pomóc bratu albo rodzicom. Wypadło jakieś święto, które znów pozmieniało wam palny. Dziadek potrzebował pomocy przy drzewie, a babcia w obowiązkach domowych. Nie pamiętasz już kiedy ostatnio spędziliście normalny weekend, myśląc tylko o sobie i mając czas tylko dla siebie. Próbujesz jakoś ukryć to, że jest ci przykro. Przecież wszystko rozumiesz. Nagle uczucie samotności się pogłębia. Nawet nie wiesz, którego dnia powinnaś wyczekiwać, bo nic już nie jest pewne. Nie wiesz co masz robić. Żyjesz tak dalej, czując jak kruszy się twoje serduszko a puste miejsca wypełniają się mimowolnie samotnym łzami.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Do Ciebie, mój drogi M.

12 lutego 2016, piątek, 00:10

   Piszę, bo nie mogę spać. Natchniona zbliżającym się dniem Walentynek i naszą wieczorną rozmową. Jestem pochłonięta myślami. O Tobie, o mnie. O nas. Zastanawiam się... Dlaczego masz w głowie taki zupełnie nieracjonalny lęk? Czy zrobiłam przez ten rok cokolwiek przez co mógłbyś być zaniepokojony?
   Musisz mi wybaczyć moje - występujące od czasu do czasu - zmieszanie. To było najlepsze 365 dni w moim życiu, ale również i najgorsze. Zdarzało się, że tęsknota lub niesforne myśli przejmowały nade mną kontrolę. Ale jeśli miłość wygląda tak jak mi się wydaje, to uwierz, kocham Cię całą sobą, najbardziej w świecie.

   Czasami zwyczajnie wariuję, bo tak bardzo mi Ciebie brakuje w tygodniu. Czekam na weekend, tęskniąc okropnie i jedyne o czym myślę to Twoje ramiona, w których mogłabym się schować. Choćby na chwilę.
   Musisz mi wybaczyć moje małe szaleństwa, ponieważ to Ty przeważnie jesteś ich przyczyną. Jestem spragniona Twojego dotyku, głosu, spojrzenia. Jest mi Ciebie mało. Mało mam Twojej uwagi, chociaż poświęcasz mi każdą wolną chwilę. Mało mam Twojej bliskości, mimo że przytulasz mnie i trzymasz za rękę, całujesz i głaskasz, dotykasz policzka i wszystko inne. Mało mam rozmów z Tobą, pomimo tego, że dzwonisz i ja dzwonię, piszemy wiadomości i wysyłamy zdjęcia, mówisz, że kochasz, tęsknisz i pragniesz. No i, że nie możesz się już mnie doczekać, że jestem Twoja i tylko Twoja. Jedna jedyna i że już żadna inna nigdy. I mówisz, że najpiękniejsza, najcudowniejsza i w ogóle NAJ, a i tak mam mało Twoich słów. Bo ja bym chciała więcej i częściej. Żebyś był, kiedy Cię potrzebuję i kiedy nie potrzebuję. Ale przecież mi Ciebie zawsze trzeba. Żebyś był obok, kiedy chcę się do Ciebie uśmiechnąć albo wypłakać w koszulkę. Żebyś był, gdy chcę tylko na Ciebie popatrzeć, nie mówić nic, zupełnie. Tylko tak patrzeć i myśleć jaki masz piękny uśmiech i cieszyć się niesamowicie, że ten uśmiech jest dla mnie. Myśleć jakie to szczęście, że mam Ciebie, że jesteś tylko mój. Jeden jedyny. I ze chcę się budzić przy Tobie i codziennie powiedzieć "dzień dobry", pocałować te usta, które kocham. A wieczorem chcę życzyć Ci dobrej nocy i kolorowych snów i zasnąć tak spokojnie, czując się bezpieczna, szczęśliwa. Rano znowu wstać przed Tobą, dużo dużo wcześniej niż gdy śpię sama. Patrzeć na Ciebie i czekać aż się obudzisz. Albo ja Cię obudzę, bo doczekać się przecież nie będę mogła. Powiem, że już się wyspałam, a bez Ciebie to jakoś tak nudno. No i, że chcę Ci opowiedzieć mój głupi sen. Bo mi się prawie zawsze śni coś głupiego. Później Ci powiem, że bardzo burczy mi w brzuszku, a Ty z uśmiechem na ustach pójdziesz zrobić mi śniadanie. A potem może razem zrobimy pyszny obiad, bo kucharz z Ciebie nie byle jaki. Więc widzisz, że nie musisz się bać. Mieszkasz teraz w moim serduszku i nie pozwolę, żeby stała Ci się krzywda.